Wstęp do Konnych Rajdów Długodystansowych cz. 1

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, iż niezliczone są ilości artykułów, esejów, felietonów i książek poświęconych końskiej tematyce. Wiem również, a właściwie mogę sobie tylko w przybliżeniu wyobrazić, jak wielka jest liczba zdjęć, portretów i rysunków inspirowanych tymi zwierzętami.

Pomijając jednak ten fakt, a może właśnie z jego to powodu, zdecydowałam się na dodanie do tych wszystkich zbiorów jeszcze kilku zdań od siebie. Nie dlatego, że to, o czym zaraz powiem jest wyjątkowo odkrywcze i domaga się publikacji. Myślę, że wynika to raczej z jakiejś bliżej niezrozumiałej przeze mnie potrzeby wiecznego mówienia (czy też tak, jak w tym przypadku - pisania) o tym, co chyba jest dla mnie w życiu najważniejsze - o koniach, o pracy przy nich, i o sporcie, w który się wraz z nimi bawię od jakiegoś czasu, a dokładnie o długodystansowych rajdach konnych (szerzej znanych na świecie pod nazwą endurance). Polegają one najogólniej mówiąc na pokonaniu konno określonego dystansu w możliwie najkrótszym okresie czasu. Łatwe, proste i zapewniam, że niezwykle przyjemne. Długość trasy, jaką jeździec wraz z koniem muszą pokonać jest oczywiście różna - zależy od stopnia wytrenowania, wieku i umiejętności ich obojga. Generalnie rzecz biorąc waha się w granicach od 20 do 200 kilometrów, podzielonych na tak zwane pętle. Po ukończeniu każdej z nich zarówno zawodnikowi, jak i (nie bójmy się mówić tego głośno) dzielnemu zwierzęciu należy się 30 - 40 minut odpoczynku. Wtedy do akcji wkraczają tak zwani luzacy - czyli ludzie odpowiedzialni za nakarmienie, napojenie, umycie, przesiodłanie i co oczywiście nie jest zabronione głaskanie i klepanie zmęczonego konika. Nie zapomina się również o jeźdźcu, któremu nikt wtedy nie ma prawa odmówić coca-coli, wody mineralnej, soku, kanapki lub specjalnie przyrządzanej z tej okazji jajecznicy. Niektórym - nieco bardziej wymagającym zawodnikom robi się masaż, opowiada żarty i dowcipy dla poprawy humoru.

Niezwykle ważnym elementem w zawodach rajdów długodystansowych jest bramka weterynaryjna, czyli specjalnie przygotowane miejsce, do którego koń idzie po ukończeniu każdej pętli na badania. Tam, najogólniej mówiąc, sprawdza się jego stan zdrowia i stwierdza, czy pozwala mu on na dalsze uczestniczenie w rajdzie. Pozwala to na wyeliminowanie z konkurencji koni, które są źle wytrenowane, albo odniosły jakąś kontuzję. Nie zapominajmy przecież, że ideą tych zawodów jest sprawdzenie wytrzymałości tych zwierząt. Jeżeli koń jest za bardzo zmęczony, albo kulawy to nie można pozwolić na to, aby szedł przez kolejnych 100, 150 kilometrów. Warunkiem wygrania tych zawodów jest nie dojechanie za wszelką cenę do mety, ale ukończenie dystansu na możliwie najzdrowszym, najmniej zmęczonym koniu. Tak więc weterynarze, jeździec, a wraz z nim cała ekipa (tak zwany team) mają obowiązek nieustannie przyglądać się koniowi i pilnować by nie był on zmuszany do pracy ponad swoje siły.

Rajdy długodystansowe to umiejętność ocenienia możliwości zwierzęcia, dobrania odpowiedniego treningu, diety, tempa i sposobu jazdy, które są dla danego konia i dystansu najbardziej odpowiednie. Przypomina to do złudzenia dyscyplinę sportową uprawianą przez ludzi - tak zwany maraton, w którym zawodnicy odpowiednio rozkładają swoje siły - tak, aby starczyły im one na cały ponad 42-kilometrowy odcinek. W tym, jak i zresztą wielu innych przypadkach, koń nie różni się znacznie od ludzi - też bywa zmęczony, albo chory, tyle tylko, że decyzja o kontynuowaniu, bądź też przerwaniu biegu nie należy do niego, ale do ludzi, a zwłaszcza do jeźdźca. Mimo wszelkich emocji jakich dostarcza wyścig, nie można pozwolić sobie na to, aby zapomnieć o tym, że koń mimo swej ogromnej siły i wytrzymałości jest zwierzęciem niezwykle delikatnym. Sport, a zwłaszcza jeździectwo to ogromne wyzwanie, w którym odpowiada się nie tylko za siebie, ale i za konia - za żywe zwierzę, które pokonuje ten ogromny dystans tylko i wyłącznie przez i przede wszystkim dla człowieka. Nie ma odgórnego nakazu mówiącego o tym, które z koni mogą uczestniczyć w rajdach, w tym miejscu przepisy są niezwykle łagodne. Do wyścigu mogą stanąć wszyscy przedstawiciele koniowatych (Equus). Sport ten jest dla wszystkich, dlatego nie ustalono ani wieku zawodników, ani rasy koni. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, iż mimo ogromnej frajdy, jaką może on sprawiać, jest jednocześnie dyscypliną niezwykle wymagającą i trudną. Dlatego raczej nie polecałabym go dzieciom, aczkolwiek nie potrafię podać dolnej granicy wieku, jaka według mnie powinna tu obowiązywać. Jeśli ktoś bowiem czuje się na siłach i ma taką ochotę, to czemu nie. Podobnie jest z końmi, mogą startować wszystkie, chociaż wiadomo, że niektóre rasy mają do rajdów nieco lepsze predyspozycje, niż inne. Myślę tu między innymi o koniach arabskich lub z dużą domieszką krwi arabskiej. Sprawdzają się jednak również konie małopolskie, angloarabskie, sp, półkrew achałtekińska i kabardyńska, sell france, kłusaki i konie pełnej krwi angielskiej. Historia rajdów długodystansowych na świecie zna również przypadki startów na osłach - jak widać przeszkód w tej kwestii jest niewiele. Zwierzę musi być zdrowe, chętne do pracy i mieć ukończony 48. miesiąc życia - jak mówiłam dzieci tak, ale nie popadajmy w skrajności. W kwestii samych zawodników kryteriów też jest niewiele - podstawowa, to (oprócz umiejętności jeździeckich, wyczucia tempa, umiejętności radzenia sobie z koniem w terenie, dobrego stanu zdrowia, tak zwanej żyłki sportowca, chęci i własnej wytrzymałości) waga minimalna 75 kg razem ze sprzętem. Ten punkt jest akurat dość rygorystycznie przestrzegany - umożliwia to stworzenie wszystkim startującym mniej więcej równych szans.

Nie wspomniałam jeszcze o jednej, dość charakterystycznej dla konnych rajdów rzeczy, mianowicie o tak zwanych serwisach, czyli o wyznaczonych na trasie koni miejscach, w których wspomniani już wcześniej luzacy chłodzą konie polewając im szyje wodą. W tym celu niezastąpione są plastikowe butelki - które rajdowcy zbierają przez całą zimę przygotowując się do sezonu. Podczas serwisu konia się również poi, wtyka mu do pyska jabłuszko albo cukier. Mówię, że jest to rzecz dla tej dyscypliny charakterystyczna, ponieważ na serwis można dojechać jedynie samochodem, trzeba to zrobić na tyle szybko, aby być na polu serwisowym przed koniem, bo w przeciwnym razie nie bardzo ma to sens, a przecież zawodnik nie będzie czekał (chodzenie i pojenie odbywa się w biegu, koń zatrzymuje się jedynie na małą chwilkę). Jeżeli w zawodach startuje powiedzmy 45 koni, to z reguły jest tyle samo serwisujących je samochodów, wygląda to trochę tak, jakby jednocześnie z końskim odbywał się również rajd samochodowy. W szalonym tempie jacyś ludzie napełniają niezliczone ilości plastikowych butelek, ładują je do samochodów, wywożą gdzieś do lasu, tam oblewają wodą konie i wrównie szybkim tempie wracają, albo jadą jeszcze dalej - mniej więcej tak to wygląda z zewnątrz. Dlatego zupełnie nie dziwię się tym wszystkim, którzy przypadkiem znalazłszy się na trasie serwisowych rajdów, pukają się na widok luzaków w czoło. Jeżeli się w tym nie uczestniczy, to po prostu nie sposób tego zrozumieć.

Endurance jest stosunkowo młodą dyscypliną, uznaną oficjalnie w 1982 roku przez Międzynarodową Federację Jeździecką (FEI), tak więc wszystko jeszcze przed nią, przed nami - zawodnikami, naszymi końmi, komisją sędziowską, weterynaryjną, widzami. Jest ona na etapie ciągłego rozwoju, nieustannie modyfikuje się niektóre przepisy - jedne zostają zniesione, inne zaostrzone, myślę że tym bardziej zasługuje ona na uwagę - jesteśmy bowiem świadkami tworzenia się kolejnego rozdziału w historii sportu i zapowiada się on moim zdaniem niezwykle interesująco.

Jest to sport wymagający zaangażowania wielu ludzi, ma przez to charakter zespołowy. Oprócz klasyfikacji indywidualnej obowiązuje często również klasyfikacja czterech, należących do jednego klubu, bądź kraju koni. Każdy zawodnik otrzymuje przed startem mapę lub szkic przedstawiający przebieg trasy - umożliwia mu to dokładne przeanalizowanie i przedyskutowanie z serwisantami, luzakami i trenerami taktyki, ustalenie możliwie najdogodniejszych i najlepszych rozwiązań na pokonanie, często bardzo długiego i trudnego rajdu. Tak więc zawody rozpoczynają się jeszcze przed oficjalnym startem, studiowanie mapy jest bowiem często momentem równie ekscytującym. Czasami rajd rozłożony jest na dwa dni, tak więc (pamiętając, że mapę otrzymuje się z reguły dzień wcześniej) emocje towarzyszą zawodnikom i ich ekipom przez ponad 48 godzin. Nie jestem w stanie oddać w słowach tego, co się przeżywa jadąc rajd, serwisując konia, czy po prostu śledząc przebieg wyścigu z loży. Tego (jak już z resztą wspomniałam) po prostu nie da się opisać żadnymi słowami, ani gestami - tylko ci, którzy doświadczyli rajdów na własnej skórze wiedzą co mam teraz na myśli. Te wszystkie elementy (podane oczywiście w dość skrótowej formie) składają się na dyscyplinę sportową kryjącą się pod nazwą Endurance. Po raz kolejny zapewniam, że jest to rzecz naprawdę warta uwagi. Rajdy długodystansowe są bowiem dyscypliną niezwykle przyjazną zarówno jeźdźcom, jak i koniom, zbliżoną chyba najbardziej ze wszystkich jeździeckich sportów do naturalnych zachowań tych zwierząt. Koń żyjąc dawniej na wolności był zdolny do pokonywania olbrzymich odległości w celu znalezienia pokarmu lub lepszych warunków bytowania. Jest to więc dyscyplina czerpiąca z najlepiej rozwiniętych zdolności tych zwierząt. Ich niebywała wytrzymałość, siła, upór i talent do pokonywania bardzo ciężkich czasami tras to cechy, które zainspirowały ludzi takich chyba jak ja do zajęcia się tym właśnie sportem.

Nie wiem, czy tymi kilkoma zdaniami uda mi się przekonać kogokolwiek do rajdów. Ci, którzy razem ze mną już od lat uczestniczą w tym sporcie z pewnością tego nie potrzebują. Natomiast Wy - dla których konie pozostają jedynie zjawiskiem, które inspiruje - warto abyście wiedzieli, że jest na świecie coś tak niesamowitego, jak długodystansowe rajdy konne - endurance, że bawią się w to ludzie chcący sprawdzić możliwości swoich koni, poprawić ich wytrzymałość i kondycję, i że jest to sport sprawiający jeźdźcom i koniom ogromną frajdę, dający wiele satysfakcji i możliwość przeżycia najbardziej niezapomnianych wrażeń.

Manurka

Cześć 2

Artykuł czasopisma "Koński Targ"


Copyright by www.endurance.pl Wszelkie prawa zastrzeżone

| Wstecz | | Webmaster | Strona główna